Bardzo fajna skrzynka. Pradziadek (mój stary wysłużony rower) wylosował jedną nogę, ja drugą i okazało się, że to on miał nosa. No trudno, człowiek wspiął się jeszcze raz. Wracając omal nie wywinęliśmy orła razem, ale mam już opracowaną technikę zeskakiwania z Pradziadka i glebę zaliczył tylko on. I dobrze, bo bym znowu zgubiła okulary wioząc je na bagażniku (zapomniałam założyć). W ogóle do skrzynki szłam trochę na azymut przez krzaki i ta driga okazała się być bezpieczniejsza od powrotnej
Bez wymiany.