Wszystko szło jak z płatka dopóki nie pojawiła się parka młodocianych Mugoli. Podjeliśmy kesza po czym pół godziny kręciliśmy się po parku aż w końcu wykorzystaliśmy styl "bezczelnego palanta gadającego przez telefon" (to ja!) i Michalina 1999 sprytnie ukryła skrzyneczkę... Dzięki za kesza. ;)