po światecznym lenistwie trzeba się trochę wyspacerować - wiec wziąłem moją psicę i ruszylem Cybinowym szlakiem. Nigdy nie byłem dalej niż na Malcie, więc z ciekawością się wybralem za zdobywanie keszów. Już po drodze multum ludzi uprawiających wszelkiej maści sporty mnie mijało, a po dojściu do TEGO punktu szok, grupa mocno starszej młodzieży
po spacerze z kijkami uskuteczniała jogowe oddychanie. Trzeba było odczekać z 15 minut na ławeczce podziwiając widoki i zagadując chętnych do głaskania mojej Nadii. Po odejściu wycieczki jakoś się udało podjąć keszyka. I wyszło, że załapałem się na PPP , ale po takich zdobywcach pudła , to nie wstyd ;) dzieki za kesza