Pierwsza myśl nie była najlepsza. Potem pogalopowaliśmy w następne miejsce, i to był strzał w dziesiątkę. Do tej pory wszystko szło jak po maśle, dobraliśmy się do kesza, certyfikat zagarnęliśmy, wpis dokonaliśmy i zabraliśmy się za chowanie i maskowanie skrzyneczki. Nagle --- zamarliśmy. Czy ten dźwięk, który słyszeliśmy jest tym co myślimy? Drżącymi rękami odsunęliśmy maskowanie i... jednak dobrze słyszeliśmy, kesza nie ma! No nie możliwe, po prostu nie możliwe! Dobrze, co dalej? -- gorączkowo myślimy -- ręka za krótka, co dalej? Sprawdźmy, co też w sakwach mamy: jakaś puszka, naboje, pióropusz, kilka skalpów... o jest samoprzylepny arkan, powinien się nadać. Próbujemy. Raz, nie udało się, drugi -- lepiej ale bez efektów. Po kilku próbach, powoli, udało się, dorwaliśmy skrzynkę. Na szczęście nikomu nic się nie stało, wróciła w stanie jakim zniknęła
Ufff<br />
<br />
Uwaga dla kolejnych kowboi, uważajcie przy maskowaniu skrzynki, drugim razem, jak zniknie, może się już nie udać jej odzyskać :-)<br />
<br />
W skrzynce zamieszkał kret GK7195.<br />
<br />
<br />
Gwiazdka w pełni zasłużona, dziękujemy,<br />
<br />
Dorota i Jarek<br />
<br />