W towarzystwie założyciela, który grzecznie podszedł i zapytał, czy może szukam kesza. We dwóch podnieśliśmy kratę i wydobyliśmy skrzynkę na światło dzienne. Kretów brak.
Po jakichś trzech godzinach pojawiłem się przy tej skrzynce po raz drugi - tym razem jako towarzysz Rubina. Kesz znów spadł nam na dół.