Ech... okazało się, że kesza znalazł Rozart w miejscu, w którym mniej więcej grzebałam na początku... Nie wiem, czy go nie poczułam, czy w ogóle nie dosięgnęłam... Dzieki temu poznaliśmy dosyć dokładnie cały strych ;p Jak napisał Rozart, nie pokusiliśmy się o zwiedzanie całości, ale przy następnej okazji na pewno zajrzymy tu ponownie.