Hmm... ja chyba też wybrałem złą drogę, poszedłem wzdłóż muru, najpierw za daleko a póżniej przez te chaszcze, jaki synek był wsciekły poparzyły go pokrzywy i pokuły jażyny... ale kesz już był ok, ile spróchniałego pyłu w podełku byłoi wódeczka, zostawiłem dla następnego keszera żeby była zachętą do podjęcia ;-)Powrót do auta to już całkiem inna bajka miło, szybko i bez problemów - nie nawidzę chaszczy ;-(