będąc w okolicy, po zwiedzeniu kościółka w Wierzenicy postanowiliśmy oddać hołd praaaaprzodkom i podjąć keszyka z Żaliku.piękna pogoda, super widok łanów kukurydzy falujących w wiaterku jak ocean , a na środku bezludna wyspa.... stwierdziliśmy, że łatwiej pójdzie się tam dostać nie od strony szosy , tylko od lasu, i..... tu się zaczęła nasza przygoda hardcorowo-horrorowa... to nie był ocean, a puszcza amazońskokukurydziana, przez którą się przedzieraliśmy bez maczety.... a prawie u mety usłyszeliśmy tupot i obok na przebiegły 2 dziki

jakoś się pozbieraliśmy i po dotarciu do wyspy skarb już łatwo wskoczył w nasze ręce. droga powrotna biegła już w stronę szosy , wzdłuż linii sadzenia kukurydzy. dzięki za kesza