We współpracy z Dziwakusem.Wiedzieliśmy mniej więcej gdzie ( z naciskiem na "mniej") i że znając Meteora przyda się rower. I jakoś po drodze historia się ułożyła. No może z wyjątkiem jednego niepotrzebnego przeszukiwania postoju dyliżansów. Znalazłam tam zresztą zamiast kesza wielki nóż rzeźnicki... I dopiero wtedy udało się Dziwakusowi odciągnąć mnie w dalszą podróż. No i okazało się na koniec, że mimo kompleksów z powodu długich rączek są one krótsze od rąk właściciela kesza lub poprzedników