Troszkę zawisłam kudłami na gałązkach, włos rozwichrzony, no ale wyjść z okolic stadionowych w lekko starmoszonym stanie żaden wstyd
Szybkie okiełznanie misternie plecionych kędziorów i można iść dalej w drogę przez Dębiec, do ludzi. To jeden z takich dni kiedy nogi niosą przed siebie i nic a nic nie czuć, że marsz trwa już ho ho
Fajne ukrycie, na tyle że znalezłam dopiero za drugim podejściem.