Pan Mozipel, rozochocony wcześniejszym zgarnięciem naszego pierwszego FTF'a, czuł że nie zaśnie w nocy, jeżeli nie zrobi dziś czegoś jeszcze. Cóż było robić, zapakowaliśmy szpej (w tym linę 60m i krótką, 6m) i pojechaliśmy na górę św. Anny. W ostatnich promieniach zachodzącego słońca zmontowaliśmy stanowisko na dwóch solidnie wyglądających drzewach po drugiej stronie wzniesienia. Pomimo zapadającego zmroku kesz rychło objawił się opuszczonemu na linie panu Moziplowi. Dołożyliśmy nawet kreta (z braku laku zjechał w dół na slackline'ie zabranym na wszelki wypadek
), mamy nadzieję, że nie spędzi tam całej zimy
Dziękujemy bardzo za kesza, drugi FTF do kolekcji, tym razem naprawdę fajny!