Blisko było inne miejsce, które idealnie odpowiadało warunkom. A mugoli cała masa. No więc siedzimy sobie, staramy się nie zwracać na siebie uwagi (nie do końca si|ę udawało, wszyscy byli na ścieżce pod drugiej stronie strumyka
) siedzimy, gadamy, plecak zasłania miejsce operacji, wkładam rękę coś jest. Dobrze, pewnie maskowanie, wkładam rękę głębiej, głębiej, do łokcia, więcej się nie da! No nie da a skrzynki nie ma
I mugole co raz dziwniej patrzą. Dobra, idziemy, może w drodze powrotnej się uda? Wracamy, idziemy sprawdzić raz jeszcze. O rany jak mogliśmy to przegapić?
Podjęte bez problemów, logbook wydaje się lekko zawilgocony, wymieniliśmy woreczek bo miał dziury.