Na samo wspomnienie tego kesza aż chce się rzec:"Ah, cóż to był za kesz!"
Dostarczył nam, niczym owe fonanny, całej palety emocji - od desperacji poprzez złość, na niepohamowanej euforii skończywszy. Po pierwsze dlatego, że dwa razy dziennie przechodzimy obok tego kesza i zawsze znajdują się tam mugole w liczbnie większej niż ustawa nakazuje, po drugie - tak się zafiksowaliśmy na spojlerze, że...no właśnie - nie wzięliśmy pod uwagę jej podchwytliwości.
Wczoraj wieczorem udaliśmy się na Tęczowy Plac z mocnym postanowieniem: nie wracamy póki nie znajdziemy! Szukaliśmy, szukaliśmy, jakaś sympatyczna para niedaleko kręciła się wokoł co chwilę spoglądając na telefon. Zerkaliśmy na siebie co chwilę przez dobre 10 minut, ale nikt nie odważył się podejść. Dopiero gdy zaczęło padać i na Placu nie został nikt oprócz nas i owej sympatycznej pary, byliśmy pewni, że to NASI

No i tak Judyta27 i Pags podeszli do nas i po chwili, nie tak krótkiej znowu, znaleźliśmy GO! Nasze szczęście nie miało granic! ;)
Nie dość, że skrzynka-zmora znaleziona, to poznaliśmy świetnych keszerów, z którymi dzieliliśmy się opowieściami z krytpty...yy, to znaczy z kesza

Dziękujemy!