Najpierw kłopot ze znalezieniem, skrzynki. Szybki telefon do założyciela i jednak jest. Później wszystkie kopruchy, których nie spotkałem w lędzińskim lesie, przeniosły się koło kapliczki i rozpoczęły szturm na moją osobę. W trybie przyspieszonym zarządzona została ewakuacja po odłożeniu pojemnika na właściwe miejsce.