Logs Wspomnienie bumeranga
73x
2x
7x
1x Galerij
2012-08-15 18:14
wierzycastg
(
70)
- Gevonden
Cóż za niesamowite emocje podczas atakowania kesza! Zdobyliśmy najpierw kesza na moście w Drzewiczu. Postanowiliśmy z tamtego miejsca(godz. ok.16.30) zaatakować bez spoilera, a ze współrzędnymi, kesz pieszo. Komórkowy GPS wskazywał 2,5 km do celu.
Pogoda ładna, wyruszamy drogą obrana wzdłuż jeziora. W miarę upływu czasu, metr za metrem niepokój wzrastał. Chmury, wiatr, znaczne obniżenie widoczności i lekka niewiara kompanki powodowały, że ja, ambitny piechur, zaczynałem wątpić.
Szliśmy wolno, dużo za wolno. Do celu pozostawał kilomentr, a na horyzoncie coraz węższa, niemal niezauważalna dróżka. Pajęczyny, które kończyły na naszych twarzach oznajmiały, że droga, którą obraliśmy, do gatunku tych najpopularniejszych nie należała. W międzyczasie mijamy dzikie pole namiotowe, aktywną pompę wodną i kilka krzewów. Taki wysiłek musiał zostać nagrodzony przyjemną zdobyczą. Nic z tych rzeczy...
250 metrów od miejsca ze współrzędnych widzimy teren domków letniskowych, a podążając dalej, osłupiający napis "teren prywatny, wstęp wzbroniony". Nie, nie chce nam się wierzyć, że kesz jest właśnie tam. Próbujemy więc uszanować wolę właściciela(terenu, nie kesza :)) i atakujemy od północy, a tam... strumień, bagno i przewalone, ale zbyt cienkie, by służyło za most drzewo. I co teraz? Coś błędnie wpisaliśmy? GPS zwariował? Szkoda tych trzech km. Myśli kłębią się jak te deszczowe już, smutne chmury.
Nie ma bata! Atakujemy teren prywatny. Z oddali dochodzi zapach grilla oznajmiający, że włodarz tylko czycha na naszą wpadkę. Obchodzimy posesję włościanina tuż za służącymi za kamuflarz wychodkami. Do celu tylko 112 m, a przed nami polna droga. Kierowani w stronę jeziora doczłapujemy do punktu zero. Upragnionego, a wcześniej tak przecież niemożliwego. Zostało 11 m. To gdzieś tu!
Wkoło skupiska drzew. Jeden, drugi, trzeci pieniek- nic. Wszystko zbyt blisko jeziora. Zamiast kesza ropucha i kąsające pokrzywy. Wreszcie krzyk kompanki, że jest, że ma, że zdobyła!!!! Ta sama, niewierna, zrezygnowana, Dostała pstryka w nos od losu i dostąpiła zaszczytu obdarowania nas największą tego lata radością. Kesz był dla nas zwieńczeniem kapitalnego, udramatyzowanego do bólu wysiłku.
Droga powrotna, mimo zapadającego zmroku, wygodna, motywująca, pozytywnie niosąca. TFTC do potęgi entej!!
PS. Konieczny serwis. Worek przemoczony, niestety spontan i brak przygotowania z naszej strony.
PS2. Każdemu życzymy takich emocji.
Pozdrawiamy!