Nie, nie, nie zgubiliśmy szlaku... co mogłoby mieć miejsce gdybym była sama

To był w pełni planowany i celowy odskok, by (bynajmniej nie na baczność) dokonać penetracji obiektu. Wygibasy były wszelakie, zabraklo konkretnego przeczołgania i sponiewierania, Ale i tak zważywszy na to, że byliśmy dość stadnie, zajęło nam troszkę, by odczepić się od jednego z elementów, na którego punkcie zafiksowaliśmy dość konkretnie. Pierwszy próby odczepienia dokonał Naruu, co zaowocowało przyczepieniem się keszyka do jego dłoni

Było ciekawie, z polem do popisu dla japońskich turystów w składzie: Naruu, Dante_Globtroter, Prjd, ja.