Wizytacja nr 2. Ntu i Naruu spoczęli na laurach, a konkretniej na glebie celem obserwacji uczestniczącej jawnej. Prjd pokazał mi brakującą podpuchę, której nie uświadczyłam podczas wizyty nr 1. Prjd poruszał tylko jeden (!!!) wątek... obserwując namiętnie pajęczych lokatorów i szacując ich ilość. Raz po raz przypominał mi, że przyciśnięcie latarki do ciała bez uprzedniego wyłączenia jej nie przynosi pożądanych skutków, a wręcz przeciwnie... Prócz tych uchybień z mojej strony poszczycić możemy się cudowną grą aktorską podczas obecności co jakiś czas spacerowiczów

No i ostatecznie ten sam Prjd znalazł kesza. Potem kazał mi wcisnąć, co też posłusznie uczyniłam

Nigdy więcej tego nie zrobię, choć na szczęście nic nie spsułam... Świetna zabawa, z pewnością ogwiazdkuję w swoim czasie za całokształt.