Perełka dzisiejszych chaszczy i bezdroży. Przedzieraliśmy się tu przez prawdziwą głuszę, po obiecanej przez złą mapę drodze prawie wszelki ślad zaginął. Doszło do tego, że rzeczka zamiast byc wrogiem wśród chaszczy stała się głównym sprzymierzeńcem, bo nią szło się najłatwiej (no i była tak miła, że wcześniej prawie wyschła). Leśne ścieżki, dzikie ptaki.. Trochę nam zajęło, ale bardzo, bardzo się podobało. A najbardziej to chyba stadko młodych jeleni, które w którymś momencie przemknęło tuż przed nami. Kto podchodził do skrzynki z innej strony niż my sporo traci..