Trochę przygód mieliśmy z tym keszem. Na ul. Rudzkiej pękła mi opona w rowerze, więc resztę wycieczki musiałem sobie odpuścić... Stwierdziłem jednak, że skoro jesteśmy tak blisko, to jednak powinniśmy tu podejść. Kesz został podjęty kajakiem. O ile sama skrzynka nie sprawiła kłopotów, to nasz pojazd i owszem. Podczas pływania okazało się, że ma spore pęknięcie. Po 20 min które nam zeszło na skrzynce, w środku było już sporo wody, więc zarzędziliśmy powrót. Na dodatek znajomy zalał sobie telefon. No i ten powrót autobusem... Pozdrawiam