Podszedłem dziś popołudniową porą. Na auli odbywało się jakieś sympozjum, ale górne piętra były zupełnie puste, więc kesz podjęty i odłożony bez problemów. Miejsce nie zmieniło się chyba od jakichś 30 lat - poczułem się przez chwilę, jakbym wrócił w czasy dzieciństwa, gdy z Tatą przemierzaliśmy tego typu korytarze urzędów i zakładów.