Skałki znane od dzieciństwa, więc dojście do kesza bez większych problemów i bez karkołomnej wspinaczki - tylko przez kilkumetrową jaskińkę - fiku miku i jest się przy keszykuNo i nie było ołówka, na szczęście był węgiel drzewny z ogniska, więc wpis do logu takimże jaskiniowcowym pisadłem. Dzięki za okeszowanie. Po stukroć bardziej wolimy takie kesze niż mikromagnetomieszczuchy.