No ta skrzynka to kosmos. Jogi się wymigał od wspinaczki, bo miał klapki... coś mówił, że specjalne do keszowania, ale ja mu nie wierzę
Fiśka nie pałała chęcią wejścia pod most, no więc ja, stary koń, musiałem udawać, że potrafię się wspinać. "Wspinać" - ponieważ zacząłem od złej strony mostu. Macam sobie okolicę, gdzie wydawało się, że kesz powinien być, a tu nagle słyszę gwizd pociągu i uciekających turystów z wiaduktu. Co było robić, skuliłem się, zasłoniłem głowę i czekam. Pociąg przemknął ponad moją głową z takim rumorem, że myślałem, że mi serce wysiądzie... +10 do adrenaliny. Potem poszedłem na właściwy kraniec mostu i tu kesza podjąłem już bez problemu. Za przeżycia ode mnie gwiazdeczka. Dzięki, pozdrawiam.