Powrót do domu z urodzinowego obiadu u mamy: brzuchy kwadratowe z obżarstwa, umysły złagodzone (zamulone) deserem, trawienie rozpoczęte;) aż tu nagle powiadomienie o keszu! Resztki ocalałego przez trawieniem instynktu sprawiły że podjęliśmy wyzwanie! Ale...idziemy..patrzymy...w miejscu do którego prowadził nas GPS stoją jacyś ludzie, stoją i stoją i wcale nie zamierzają się ruszyć. Hm... to podejdziemy bliżej, może uda się ich spłoszyć??
Nie spłoszyli się, co więcej - ucieszyli się z naszego przyjścia. Co za spotkanie!
TFTC!