Za pierwszym razem próbowaliśmy dogonić tę kobietę grupowo, po zmroku, podczas wypadu na ogniskowe FTFy. Polegliśmy. Dzisiaj po "Banalnym keszu" po prostu podeszliśmy i ją zdobyliśmy!
W 5 minut, jeszcze za dnia - tak jakoś miejsce rzuciło się w oczy samo (takie miejsca to już jak znak rozpoznawczy miechowickich keszy). Tym razem nigdzie jednak nie trzeba było się wciskać, choć Michał na moje "mam, mam" reagował niedowierzeniem - dopóki tryumfalnie nie podsunęłam mu mikrusa pod nos
TFTC!