Wdrapałam się na górę dzięki pomocy grzbietu założyciela, biedak aż stęknął, bo ostatnio nieco mi się utyło. Oryginalne dojście do skrzynki się zdematerializowało od czasu zakładania. Była niestety zupełnie na wierzchu, jako ten śmieć. Cud że w ogóle wyżyła atak mugoli. Odłożona w miejsce, gdzie już jej nie widać. :)