Znaleziona o 22:15.
Pierwszy etap: piękne gwiaździste niebo, niesamowity widok, światła na horyzoncie. Nic nie zapowiadało koszmaru. Spodziewałem się zwykłego zwierzyńca. Tak jakoś jest, że wszystko co żyje w lesie garnie się do mnie. Nawet zdziwiło mnie, że nic się nie pojawiało, tak jakby zwierzaki były czymś wystraszone. Na drugim etapie wszystko było jeszcze dobrze... I na tym się skończyło. Jeszcze przed trzecim zacząłem mieć jakieś zwidy, ciągle słyszałem głosy. Stres tak narastał, że nie można było się skupić i szukać efektywnie. Głosy wwiercały się w głowę bardzo natrętnie, zjawy snuły się złośliwie między drzewami. W końcu się udało i powłokłem się na finał. Głosy i zjawy popłynęły ze mną ... Pojemnik fanałowy odnaleziony dość sprawnie, tylko te głosy ... Trzesącą się reką dokonałem wpisu myśląc tylko o jak najszybszej ucieczce. Kiedy odzyskałem jasność umysłu pod domem nie wiedząc zresztą jak do niego dotarłem, przypomniałem sobie, że ktoś tam jeszcze był. Nie pamietam jednak kto i co się z nim stało...
PS:
Prawdopodobnie jest to jedna z ostatnich znalezionych przeze mnie skrzynek.