Oj, tę skrzynkę muszę obwiniać za niechęć moich dzieci do keszy

A zaczęło się niewinnie, podczas spontanicznego spotkania gra skojarzeń i próby rozwiązania. I coraz większa złość maluchów, że jeszcze spać nie mogą w łóżku

Jak to Łza wyliczył, na zagadce spędziliśmy minimum 6 roboczo-godzin i dopiero potem można było dokonać desperackiego czynu czyli wycieczki z padającymi ze zmęczenia dziećmi po kesza. Nawet miejsce młodzieży nie przypadło do gustu, za nami ciągnął się jeszcze długo jęk młodych "do domu, do domu, proszę". Dzięki za zagadkę a współtowarzyszom (Marabutkom, Kasiorkowi i Łzie) dziękuję za wspólne rozwiązywanie.