Przypomniała mi się baśń, chyba Hansa Ch. Andersena, o czarodziejskim krzesiwie. Żołnierz, który wszedł w jego posiadanie w sposób keszerski (szukał w spróchniałym drzewie) pocierając krzesiwo, wzywał 3 wściekłe czarodziejskie psy, które natychmiast przybiegały. Byłem w strachu, bo nie miałem ze sobą tytanowej zebatki. Na szczęście po skrzesaniu iskier żandna wścieklizna się nie ukazała.Dzięki za kesza :-)