Spędziłem tam z Przemysławiem prawie całą godzinę szperając w drewnie. Udało nam się przewrócić dwa dodatkowe drzewa w ramach pomocy bobrom, ale kesza nigdzie ani śladu. Może winę ponosi trochę chyba nietypowa godzina jak na keszowanie (uciekliśmy stamtąd tuż przed północą) i to, że latarka mojego kompana w ujemnej temperaturze ma problemy ze świeceniem, ale poważnie z mojej strony zrobiłem co mogłem (poza zanocowaniem tam i sprawdzeniem rano) aby ją znaleźć i niestety nie udało się.

Dopadnę ją przy innej okazji.