Log entries Wehikuł Czasu z Hebrondamnitz
25x
0x
4x
21x Gallery
2025-02-17 23:23
ryne05
(
2415)
- Found it
Za siedmioma łąkami, sześcioma ugorami, pięcioma płotami (z Kargulami i Pawlakami), czterema piętrami (roślinności), trzema ciekami, w tym dwoma z nosa i jedną Tyśmienicą (oraz jednym stawem... kolanowym), w czasach gdy po okolicznościach przyrody hasały mamuty na (lub w) monocyklach (jak gadają stare korniki w stołach z powyłamywanymi..., a w zasadzie bez tychże nóg, bo je przecież te korniki, jak kwasy nienasycone zeżarły), a w Wiśle kąpały się włochate syrenki (wersja 102 Bo...sto) istniało sobie grodzisko. Ludziki żyli se tam spokojnie, nie wadząc nikomu. Len liściodłoniokształtny uprawiali na zadymę z leśnymi skrzatami w stringach i łowili ryby na piły (a może te skrzaty to_piły?) do drewna.
Pewnego słonecznie pochmurnego południa, nad tutejszą wstęgą malowniczej wielkiej strugi Tyś mie nicą zwaną, spotkały się trzy nietuzinkowe (bo na kopy ich nie było) niewiasty. A zasię pierwszej Ślotała mówili, bo nadużywała spółgłosek.. wraz z innymi. Drugiej Ślipała było azaliż, bo przedwiecznie ślipka swe trzepoczące mrużyła, szczególnie gdy z nieba woda mżyła. Trzecia zaś, Ćiumkała, bo tak zaiste wciąż pod nosem jakby biały proszek ni to do prania, ni to do pieczenia miała.
Gdy wtedy nagle, wtem i raptem z Tyś_mie_nic nie wyskoczyło, a była to rybka w złocistej panierce na oleju w wyżej wymienionego lnu konopnego lekkopółśrednio wysmażona, dlatego wyskoczyła jakoby popa żona. Oj, ależ to życzeniowa rybka była… i dalej do niewiast z Tych_żaby spełniły jej trzy życzenia. Nie wiedziały jednakowoż nasze milusińskie, że trudno w rybce nadzieje poukładać, bo się nie mieszczą.
Każda z niewiast miała drobniutkie życzonko w promocji do wypowiedzenia (nawet kupony miały). I tak Ślipała przyszła bez szklanego oka, bo pożyczyła je Ślotałe, żeby ta mogła lepiej wypatrywać. Ślotała była bez swego złotego zębuszka, bo pożyczyła je wróżce, a Ćiumkała... no cóż, ona była bez usz, bo oddała je Ślipale, żeby ta lepiej mogła ją słyszeć.
Złota rybka, a trzeba Wam wiedzieć, że to był przebrany Pinokio, tylko ale od.. d_rugiej strony, zaczął spełniać te życzenia. I tak machnąwszy donośnym ogonem... zamienił wszystko jeszcze bardziej! Ślipała, zamiast jednego szklanego oka, dostała trzecie na czole. Ślotała, zamiast jednego sztucznego zęba, dostała szczękę bezzębnego rekina (a rzadki to okaz w tych okolicach był… nieznany). A Ćiumkała... jej w ogóle nic nie przybyło, jeno kolejne ucho ubyło, ale przecież trudno odjąć coś z niczego (nawet u Nietschego).
Na ten widok zakrzyknęły trzy dzielne (albo i nie, bo przez „0”) szpetnie, a rybce… zaczął rosnąć ogon niebotycznie, bo to przecież wiadomo kto był…
I wtedy przejeżdżający swym już bicyklem mamut westchnął rozrzewniony z jakoby francuską estymatą: „ehm jużem myślał, że to na obiad węgłorz płynie, a to nie węgłosz”. Usłyszawszy to dwie z trzech niewiast (wiadomo, co z trzecią) podchwyciły to żwawo, a żywo i zaczęły powtarzać, myśląc, że uczą się języka obcego (poza tą bez języka): „Nie-węg-łosz, Nie-węg-łosz”. I tak już zostało. Osada zacnych bohaterek zaczęła się nazywać Niewęgłosz na pamiątkę tego pamiętnego spotkania nad Tyś-mie-nicą.