Co we Wrocławiu, to nie ucieknie, więc "zaliczenie" tego wirtuala było tylko kwestią czasu. Od razu założyłam sobie, że nie będzie to jakaś tam randomowa fotka, tylko taka z dnia zwiedzania muzeum. Ten dzień nadszedł niespodziewanie za sprawą namowy przesympatycznej pary keszerów, z którą udało się obejrzeć kilka nieźle odjechanych creepy dywanów, pewnego artysty z zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Dziękuję i pozdrawiam!
Pictures for this log entry: