Miały być Biesy, ale jedno dziecko zasymulowało chorobę, drugie wpadło o 4 rano w rozpacz że nie zostanie z babcią. Wiec grzecznie wyspalismy się i odwiedziliśmy piękne rejony, a dzięki autorowi mogliśmy pokeszowac. Dzięki za to Kuba. Sporo podgrzybków i ogromne prawdziwki po drodze. Był to nasz niestety ostatni keszowy spacer z kochaną Kromeczką. Fota z postoju na popas, gdzieś na ścieżce.