Bardzo wiało dziś. Nawet z auta się nie chciało wychodzić.
Pierwszy etap zrobiliśmy w aucie.
Na finał trzeba było się wygrzebać.
Szli my i do końca nie wiedzieli czy coś tam będzie na końcu tej drogi...
Wiało i było zimno a to zniechęca.
Jednak nie poddaliśmy się i mimo trudności brnęliśmy do przodu.
Myślę że po nocy sylwestrowej to taki człowiek trochę rozstrojony jest.
No i tak my szukali na kordach i nagle bum- JEST:)
Troszkę jescze na koniec starań i już mam kesza w łapie.
Hip hip hurra.
Złoto dla wytrwałych.
Towarzyszyła mi Żabka.
To nasz pierwszy jesz w 2025.
Dziękujemy i życzymy Szczęśliwego Nowego Roku :)