Podczas wakacji nad naszym Polskim morzem razem z bratem zadecydowaliśmy na zwiedzenie Trzesacza i "przy okazji" poszukania keszy.
Nie było by nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że byliśmy kompletnie nieprzygotowani. Pokrzywy po pas i krótkie spodenki z klapecznami to naprawdę złe połączenie
Tak samo Gps badzo świrował i mapa offline na wakacjach bez pobranych skrytek też nie jest dobrym rozwiązaniem. Ludzie wyparowali, gdy zaczęło lać z nieba. A my w tym czasie cali zmoknięci zabraliśmy się do szukania skrytki.
Udało się za 2 podejściem.
Dzięki za kesza i wspaniałą przygodę! <3
P.S.
Spray na komary też się przyda :/