Niby jest czerwiec, ale i tak liczyłem na choinkę xD No ale kesz na miejscu, cały i zdrowy. Zajechałem po niego rowerem w drodze powrotnej z Góry Świętej Anny, z pierożkami ruskimi w brzuszku. Mniam, mniam.
A, miejsce w logbooku się kończy, została przestrzeń na jeden wpis.