Kesz znaleziony w trakcie spaceru czerwonym szlakiem. Co się tu naszukałem to moje. Od góry niewidoczna, z boku ciężko zajrzeć pod spód, a tylko tak była szansa by dostrzec pojemnik. Do tego kładka nie sprawiała wrażenie zbyt pewnej i stabilnej. Po 15 minutach gimnastyki udało się w końcu wpisać do logbooka. Dzięki za kesza.