Czad! Chwilę się musiałem pokręcić, aż GPS się namyślił. Pewnie znowu żelastwo na górze go rozpraszało. Po pary chwilach jednak kesz... wjechał w moje ręce! Dzięki!
Uwaga: na dojeździe rowerem sporo szkła i ukryte wyboje - o mały włos poleciałbym na gębę...