Wpisy do logu Na tropie skarbu Templariuszy, i nie tylko... 41x 39x 21x 1x Galeria
2023-05-08 20:34 Victor+ (7236) - Uczestniczył w spotkaniu
Moi drodzy gospodarze, działacie na Nas jak magnes. Nasze bieguny się przyciągają pomimo beznadziejnej drogi, która nas dzieli. Dzięki temu po raz kolejny przemierzamy 1200 km aby spotkać się z ogólnopolską bracią!
Dzień pierwszy: rumuński konwój z Łodzi wyrusza składzie: elf19586, Maleska, ISE Dęblin. Pierwszy postój w Kórniku, gdzie dołączamy do Andre0373 i zataczamy keszową pętle rozkoszując się fajnymi patentami. Dalej droga dłuży się niemiłosiernie. Docieramy w końcu na bazę, gdzie wspólnie z kilkoma innymi przybyszami rozwiązujemy Worek pełen procentów Andre.
Dzień drugi: na widok nowych quizów o mało nie wróciłem z powrotem do Łodzi. Przystępujemy do ataku na nowy projekt w kształcie krzyża, szybko jednak odpuszczamy liczenie pierwiastków i ułamków i zmieniamy klimat keszowania na bunkry i fortyfikacje z TK. Keszowanie jakby nabrało kolorytu, a uśmiechy na naszych twarzach zrobiły się jakby szersze. Na wieczór integracja przy ognisku.
Dzień trzeci: Z rana szybki objazd okolicy i czyszczenie mapy z okolicznych keszy. O 12 kaplica, a po kaplicy pierwsze starcie z detektorem. Wieczorem kontynuacja keszowania na Twierdzy Kostrzyn. Na wieczór ponowna integracja przy ognisku.
Dzień czwarty: pora poobijać tyłki na siodełku na Szlaku rowerowym Ujścia Warty. Lajtowy dzień zwieńczony biwakiem na dziko nad jednym z jeziorek.
Dzień piąty: Poznaliśmy perełki Ośna Lubuskiego, niedocenione przeze mnie miasteczko rok temu okazało się być prawdziwą perłą. Keszowanie zwieńczone obiadem w Barze u Kasi - gigantyczne porcje! po których ledwo wsiedliśmy na rowery żeby objechać jedno z jeziorek. Po rowerowym spalaniu kalorii spróbowaliśmy zmierzyć się z Nową Ameryką, która niekoniecznie spełniła nasze oczekiwania więc po kilku keszach odpuściliśmy i skierowaliśmy się na nocleg w Gorzowie. Mieliśmy jeszcze 2h światła dziennego więc udaliśmy się na pieszą wędrówkę samochodem na gorzowskie wzgórza. Na wieczór jeszcze obaliliśmy rabarbarowy specjał od Elf Huntera razem z ekipą z Warszawy i poszliśmy spać po dniu pełnym wrażeń.
Dzień szósty: wielki żal, ale to pora powrotu musiała w końcu nastąpić. Wyjazd trzeba było zwieńczyć czymś mocnym, zatem na koniec spotkaliśmy się z gorzowskim celebrytą i nie był to Ciachol, a sam patron Gorzowa - Janusz!
może i przez 6 dni majówki woziłem na samochodzie rower Don Vito, którym przejechał tylko 7 km...
może i zalałem piwem telefon Sir Blackowi...
może i Elf19586 przyjechała tylko dlatego żeby zarobić na kolejną skrzynkę tygodnia...
może i wziąłem dwa prawe buty rowerowe...
może i bigos misiowej zjadłem jak był już zimny...
może i w nocy przydzwoniłem małym palcem u stopy w żeliwny kociołek bamby...
może i misiowa włożyła mi do oka kijek do kiełbasek...
może i zabrałem 4 pary OP1, których nawet nie wyciągnąłem z bagażnika...
może i opróżniliśmy Worek pełen procentów - OP9JNY Andre0373 pierwszej nocy...
może i uśmiechy na twarzy rodzinki Remola były tylko z litości...
może i znowu nie pogadałem ze stefanem przez krótkofalówkę...
może i gagu nie znalazł detektorem swojego dziadka z Wermachtu...
... to i tak było fajnie ;-)
Dzięki za wszystko!