Znaleziona bez większych problemów. Ale chwilę później załamka. Wieczko kompletnie połamane, w środku powódź, a fanty... błagam. Maseczka, cholera wie, czy używana, bo taka sobie tam leży, tubka Altacet - niby ok, na wyprawie w góry, ale jak tubka jest rozerwana, to i tak nic z tego nie będzie. Pozostałe fanty pewnie były fajne, ale po powodzi raczej już do niczego się nie nadają. Fotkę wrzucę po powrocie do domu. Daliśmy nowy pseudo logbook w nowej strunówce i zamknęliśmy go we względnie suchym niebieskim pudełku z chyba pieczątką.
Z Ciri.
Dzięki!