Przeszło dwa lata minęło od ostatniego podjęcia tego kesza, więc wziąłem sobie do serca przeczytane wpisy.... kesz oczywiście znaleziony, ale co mój miodowóz przeżył na tej trasie, szczególnie na zjeździe w dół, to tylko ja wiem

powiem tylko, że udało się podjąć kesza, choć niteczka na włosku wisiała... pozwoliłem sobie wykonać lekki serwis i dodać nitkę awaryjną, aby kesz się nie zerwał i był dla kolejnych zdobywców dostępny... niestety nie niałem okazji zwiedzić obiektu, a szkoda bo uwielbiam tego typu nowinki...