Planując wyjazd na Słowację oczywiście sprawdziliśmy gdzie będziemy mogli poszukać polskich keszy. Patrząc na lwa lechistanu jaraliśmy się, że zobaczymy ciekawe miejsce, do którego gdyby nie kesz to pewnie byśmy nie trafili oraz że zdobędziemy tutaj FTFa. Jak się okazuje spóźniliśmy się o dwa dni, żeby być pierwsi

Ale miejsce nam się podobało. Zawsze ciekawie się ogląda polskie ślady na obcej ziemi. A zobaczyliśmy oba pomniki, po słowackiej stronie i węgierskiej. Dzięki za kesza!