Przyjechałam dzisiaj do Karpacza; za późno, żeby ruszyć gdzieś konkretnie na szlak, za wcześnie, żeby siedzieć na kwaterze. Więc ruszyłam na Karpatkę i do kościoła Wang a przy okazji zebrałam parę keszy tu i tam.
Trochę się tu musiałam czaić, bo co i rusz ktoś się kręcił, ale wyczekałam wreszcie dobry moment i w końcu się udało. TFTC!