Drugi dzień keszowania z wrocławsko-warszawsko-łódzką ekipą. Chętnych na schodzenie w dół jakoś nie było (wiadomo - później trzeba byłoby się wdrapać z powrotem na górę), za to na szukanie kesza już nie brakowało. Potencjalnych schowków co najmniej kilka, więc każdy wybrał sobie inny i po chwili Wesker miał skrzyneczkę w ręce.