Z wyjmowaniem i wkładaniem problemu nie było, ale dotarcie do kesza było ciężkie. Z jednej strony zarośnięta ogromnymi pokrzywami ścieżynka, a z drugiej skok przez strumyk z lądowaniem w pokrzywach. W końcu zdecydowałem się na to drugie i nie było fajne, bo byłem w krótkich spodenkach rowerowych

Wzięty gwizdek, zostawiona tradycyjnie moneta z Izraela. Dzięki za kesza.