W końcu zmobilizowałem się do wypadu na Kostrzyn - do tysiąca trzeba dobić z przytupem ;). I ostatni keszyk w drodze powrotnej na dworzec. Miejscówka ewidentnie lubiana przez miejscowych - liczne ślady posiadówek, a koło kesza ktoś wywalił całą reklamówkę ubrań. Sam keszyk jednak na miejscu w dobrym stanie.