To była oczywista oczywistość gdzie jest kesz, ale podjąć go bez wzbudzania zainteresowania to już było wyzwanie. Mało tego, udając się w ustronne miejsce by dokonać wpisu okazało się że posiałem długopis. Więc powrót do samochodu, gdzie zorientowałem się że zgubiłem też wieczko... Wracam już z wpisem, na który ledwo starczyło miejsca (potrzebny nowo logbook) i znajduję długopis pod "niebieskim", i chowam skrzynkę bez wieczka... 5 minut później znajduje w krzakach wieczko i wracam by znów wyjąć i odłożyć kesza. Jeżeli ktoś z Joku dojrzał jeszcze, że bawię się woreczkiem strunowym to jak nic pomyśleli, że to jakaś narkomańska konspiracja