Pogoda nadal ładna, a że nadarzyła się okazja do kolejnego wypadu rowerowego po trochę dalszych okolicach to trzeba było skorzystać. No to jest chyba jedno z moich większych keszerskich osiągnięć ;). Otóż na miejscu znalazłem oryginalnego kesza z ostatnim wpisem z roku 2015 (!). Ale po kolei. Zajeżdżając tu po wpisach poprzedników nie łudziłem się, że w ogóle coś znajdę - spodziewałem się raczej kolejnego świebodzińskiego kesza-widmo sprzed lat. Od strony Świebodzina dojście przez bagna jest już wygodniejsze, bo buduje się tam jakaś ścieżka dla pieszych/rowerzystów (nawet dzisiaj panowie ubijali tłuczeń), więc można uderzać też z tego kierunku. Teren nad jeziorkiem też powoli chyba odżywa, bo pojawiło się tam parę drewnianych ławek i stolików. Na kordach pełno liści, więc poziom trudności jeszcze wzrósł. Wytypowałem sobie kombinację stare podwójne drzewo-drzewo z białym paskiem, ale po przekopaniu liści i cegieł w promieniu paru ładnych metrów nic nie znalazłem. I gdy miałem sobie odpuścić zauważyłem, że kawałek dalej jest... druga kombinacja stare podwójne drzewo-drzewo z białym paskiem. Bez wielkiej nadziei grzebnąłem między liśćmi dokonując się do innej sterty cegieł, podnoszę jedną z nich i bingo - klipsiak na miejscu! Jakby tego było mało otwieram, wyciągam logbook (wilgotny, ale bez dramatu - dało się wpisać), a tam ostatni wpis sprzed 6 (!) lat. No tego to jeszcze nie grali ;)