Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Zastaw się a postaw się    {{found}} 14x {{not_found}} 1x {{log_note}} 0x  

3816684 2021-09-19 09:36 rredan (user activity7355) - Znaleziona

Oj, tu się zadziało. W czasie nieudanego grzybobrania to w drodze do tej skrzynki Duch Puszczy zakpił szczególnie boleśnie umieściwszy Króla Borowików, na oko półkilowego na środku drogi w miejscu, gdzie leśny dukt przecinał szczyt morenowego wzgórza. Grzybas widoczny był, prężący się i wdzięczący, z przynajmniej pięćdziesięciu metrów. Ale wnętrze miał niczym sito. No i jeszcze kesz. Na wybranych kordach nie odnalazłszy niczego skrzynkopodobngo urządziliśmy sobie piknik i zaczęliśmy rozważać odwrót. Odchodząc w kierunku auta Agnieszka spytała „a to?”. Okazało się, że jednak kordy mamy poprawne. Kesz bankowo nie do przypadkowego odnalezienia.

Nastroje chwilowo się poprawiły ale grzybów jak nie było, tak nie było więc wracaliśmy z nietęgimi jednak minami zastanawiając się czy jest sens iść po pozostałe dwa kesze. Już tuż przy miejscu, w którym zaparkowaliśmy zatrzymało się przy nas autentyczne zjawisko. Auto zmontowane w fabryce nieistniejącego już koncernu z czarnymi konińskimi blachami pasowałoby idealnie na zapuszczone uliczki Krosna Odrzańskiego czy Krzystkowic, gdyby Zyga z resztą ferajny w Yumie jeździli czymś innym niż czerwony „kant”. Za kierownicą zjawy z początku lat '90-tych siedziała babka (kierowczyni?) i coś do nas gadała ale, że silnik wył w niebogłosy, to zza zamkniętych drzwi i szczelnie zasuniętych szyb nie przebijało się ni jedno słowo. W końcu udało się nawiązać kontakt werbalno-migowy: 
- Podwieźć? 
- Dziękujemy ale nie, tu, za parędziesiąt metrów mamy zaparkowane auto.
- Na pewno?
- Tak, dziękujemy.
Wyglądaliśmy na nierozgarniętych albo wyraźnie zagubionych i raz jeszcze się upewniła zanim da za wygraną. Odjechała. Ale już po króciutkiej chwili na moment w tumanie kurzu wzbijanego na parszywie piaszczystym trakcie zaczerwieniły się światła stopu, a karmin zastąpiła zimna biel wstecznego. Sytuacja się powtórzyła: sentencja gestów wykonanych nad kierownicą i usta poruszające się  - dla nas - bezdźwięcznie. Jedna bezskuteczna próba, druga, a ja ciągle bezradnie rozkładałem ręce pokazując, że nic nie słyszę. Po nierównej, acz wygranej walce z drzwiami dowiedzieliśmy się w końcu, że w tej okolicy nic nie znajdziemy, bo trzeba jechać głębiej w las.
- Podrzucę was, gdzie w godzinę zbieram dwa kilko prawdziwków. 
- Ale samochód...
- To podejdźcie za mną!
- Kiedy my w drugą stronę...
Na twarzy nieznajomej odmalował się nielichy zawód i trzeba było znaleźć sposób na obłaskawienie urażonej dobrodziejki.
- A gdzie to jest? Następnym razem byśmy się tam wybrali zamiast mitrężyć czas na bezgrzybiu. 
Padły mniej lub bardziej mgliste instrukcje zawierające górkę, myśliwski domek i pokrzywioną sosnę, zabrakło tylko chatki na kurzej łapce, pierników i sarenki o wielkich smutnych oczach, takiej z obrazków  Pirosmaniego. Zanim nastąpiło ostateczne już pożegnanie spytałem jeszcze, czy dojazd jest legalny, publiczną drogą?
- Ach, ustawili tam, kurwa, zakaz ale wszyscy go w dupie mają!
Nastąpiły podziękowania, obustronne życzenia powodzenia, a po jakimś czasie postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy to borowikowe Eldorado istnieje. Instrukcje doprowadziły jak po sznurku do młodnika otoczonego brzezinką, gdzie pod nogami zaroiło się od koźlaków i prawdziwków. W niedzielne - już - popołudnie mowy być nie mogło o wynikach przedstawionych w opowieści ale koszyk zapełnił się na tyle, by zapewnić kolację i poniedziałkowy obiad.
Uradowani wsiedliśmy do auta z zamiarem wyruszenia w powrotną drogę, a marker na mapie ustawił się w dolince leżącej u stóp Góry Trzech Panien nazwanej - przez Chojan zapewne - Przepadnią Dusz. 
PS żaden ze znalezionych grzybów nie okazał się „szatanem” i - tym bardziej - borowikiem szatańskim.
PS 2 do Miałów i Serca Pusczy jeszcze wrócimy żeby w końcu dokończyć ścieżki. Ale czy uda się prędzej niż za trzy lata?