przez nieustanne opady deszczu okazało się, ze nie ma dostępu do kesza. Chcąc nie chcąc, wlazłem po kolana do wody, choc prawde mówią i tak byłem cały już mokry ;)miejsce odwiedzone w fatalnej, deszczowej pogodzie, rowerowo, dzięki uprzejmości Meghan która pozyczyła mi swojego dwukołowego rumaka, podczas "warszawskiej" częsci urlopu. Dzień trzeci. Dzieki za kesza :)