Wreszcie udało mi się zajrzeć do Wrzosowej Krainy o odpowiedniej porze, czyli wtedy, kiedy kwitną wrzosy. Zaplanowałam trasę tak, aby przebiegała przez Cietrzewiowe Wrzosowisko i Pustynię Kozłowską. Całą sobotę spędziłam na rowerze i rzeczywiście wrzosy towarzyszyły mi na całej trasie. Na drodze stanęło mi około 30 keszy w tym kilka dwusystemowych. To był bardzo udany dzień. W niedzielę, przed odjazdem, wstąpiłam do Szprotawy, która okazała się bardzo interesującym miastem, a po drodze do Warszawy zwiedziłam jeszcze Głogów i Górę. Za wszystkie zebrane skrzyneczki bardzo dziękuję